Lexor: Czy myślisz, że to CDA przyczyniło się do potaniania gier? Wcale tak nie uważam, bo wcześniej czy później pojawiłby sie osobny wydawca, który by to czynił i rynek sam by się ustabilizował.
To nie jest kwestia wiary tylko mechanizmów rynkowych. CDA przedstawiło bardzo konkurencyjny produkt i do nowej sytuacji pozostali musieli się dostosować. Poza tym sam pamiętam, że naruszenie wspomnianej umowy polscy wydawcy gier mieli w głębokim poważaniu, bo nadal zamieszczali w czasopiśmie swoje reklamy.
Lexor: Cały sęk w tym, że gazeta była przez nasze kochane państwo traktowana zupełnie inaczej niż wydawca gier i przez to mogła sobie pozwolić na takie, a nie inne dumpingowe ceny,
Jakie dumpingowe ceny? Czy CDA sprzedawało magazyn po cenie niższej niż koszty jego wydania? Po prostu okazało się, że można taniej i w ślad za tym poszli inni.
Lexor: skutkiem czego na rynku nie było miejsca dla kolejnych pełnoprawnych wydawców, nie powstawała nowa konkurencja. To nie jest takie proste jak myślisz "chwaląc" gazetę za łamanie umów. Wydawanie gier to biznes ograniczony wieloma przepisami.
Nie rozumiem, co stało na przeszkodzie wspomnianych "innych wydawców", żeby wejść na rynek. Jeśli nie jesteś w stanie dostarczyć na rynek produktu o takiej samej jakości w podobnej cenie, jak konkurencja, to z niego zwyczajnie wypadasz, albo na niego nie wchodzisz. Wszelkie zakulisowe umowy pokroju tej, o której mówimy są wbrew normalnej konkurencji rynkowej i przypominają zmowę oraz dzielenie rynku na zasadzie oligopolu.
Lexor: Owszem, dobrze kupować jest taniej, ale znając sieć dalszych powiązań i co się z tym wiąże nie wyglądało to aż tak kolorowo.
Nastąpiło duże uproszczenie rynku. Jako jeden z pierwszych połapał się CD Projekt, który zaczął sprzedawać gry w normalnych, jak na ówczesne warunki gospodarcze, cenach. Było to już na początku lat 2000. Naprawdę wątpię, żeby gracze więcej zyskali na potajemnym porozumieniu branżowych grubych ryb niż na rzeczywistej konkurencji.
Lexor: Przyroda nie znosi próźni, więc wcześniej czy później i tak by doszło do niższych cen,
Nie doszłoby. Tego typu porozumienia sprzyjały utrzymaniu zawyżonych cen. Mylisz konkurencję rynkową z porozumieniami mającymi na celu zabetonowanie rynku. Ceny spadłyby dopiero po wejściu dużych, zagranicznych wydawców pokroju EA i Ubisoftu (czyli w latach 2006-2008), a w skrajnym przypadku dopiero po powstaniu platform dystrybucji cyfrowej.
Lexor: ale wtedy stabilizacja nastąpiłaby na zdrowych zasadach konkurencji, a nie na wykorzystywaniu luk, które wpływały ujemnie na rynek gier zarówno wśród sprzedających (mniej firm, mniejsza konkurencja, mniejsze nakłady)
Oddolne porozumienie bossów niewiele ma wspólnego z zasadami zdrowej konkurencji. To wręcz klasyczny przykład zmowy cenowej, ubrany tylko w nieco inne wdzianko. Czy poparłbyś zmowę producentów chleba, żeby ci nie obniżali cen swoich produktów?
Lexor: jak i odbiorców (mniejszy wybór, gorsze opracowania / lokalizacje, czasem robione na kolanie, więc teraz, jak widać, trudno dotrzeć do ich autorów i na GOGu brakuje wielu polskich wersji).
Problem z lokalizacjami nie jest w ogóle związany z istnieniem zmowy lub nie. Lokalizacje do dużych gier były bardzo dobre, do mniejszych dużo gorsze, ale to dlatego, że w dalszej przeszłości niewiele było lokalizacji w ogóle.
Lexor: ale sęk w tym, że kwestie biznesowe były z tym ściśle powiązane i wydawca "niegazetowy" miał wtedy inne warunki pracy, więc wchodzenie na rynek gier z pozycji gazety było wtedy po ludzku nieuczciwe.
Jakoś niektórzy wydawcy też postanowili wejść na rynek z pozycji gazety (Cool Games, eXtra Gra, a później wiele innych). A w niedalekiej przyszłości nie trzeba było już nawet gazet, bo eXtra Klasyka hulała w standardowych sklepach z grami aż miło.
Lexor: My mieliśmy tanie gry, ale normalni wydawcy wcale nie mieli wesołej sytuacji i śmiem twierdzić, że gdyby sprawy potoczyły się innymi drogami, to obecnie rynek gier w Polsce wyglądałby zupełnie inaczej - kto wie, czy, na przykład, oprócz GOGa, nie mielibyśmy kilku innych prężnie funkcjonujących portali o światowej renomie, albo czy GOG nie prześcignąłby Steama, bo miałby na starcie zupełnie inny wymiar funduszy założycielskich.
Czyste gdybanie. Konsumenta interesuje produkt. Nikt poza wydawcami nie prowadził wtedy analiz opłacalności finansowej i jest to całkowicie zrozumiałe. Poza tym polski rynek był i jest zbyt mały, żeby wyrósł na nim bezpośredni konkurent Steama.