It seems that you're using an outdated browser. Some things may not work as they should (or don't work at all).
We suggest you upgrade newer and better browser like: Chrome, Firefox, Internet Explorer or Opera

×
W jaskini Zielonego Smoka LonGradona panuje ciemność. Jest środek nocy, w powietrzu słychać tylko lekkie chrapanie i kroki... Powoli, bardzo powoli, w głąb pieczary zmierza smukła postać. Mruga kilka razy powiekami, starając się przyzwyczaić swoje oczy do ciemności. Długi warkocz całkowicie białych włosów lekko szura po kamiennej posadzce, gdy postać zdecydowanie i odważnie zmierza do celu.

- EKHEM - odchrząkuje głośno kobieta, podrywając Smoka ze snu. - Panie LonGradonie! Proszę mi wybaczyć pobudkę o tej porze, ale zwracam się do Pana z bardzo ważną sprawą!

Tu niewiasta pochyla się głęboko, na ile pozwala jej wiekowy kręgosłup. Dopiero gdy Smok, zbudzony z drzemki, otwiera swoje oczy, i lekko ziewając zerka w stronę niespodziewanego gościa, nasza pani przemawia dalej.

- Zwą mnie Babcią Jadzią. Z dalekich krain doszły mnie wieści, że Ty, drogi Smoku, posiadasz skarbiec wypełniony grami. - Oczy babci rozszerzają się nieco i wędrują po jaskini, jakby spodziewały się, że nagle zza węgła wyskoczy na nią niespodziewanie gra. - Panie Smoku, zbliżają się Święta, i muszę zdobyć idealny prezent dla moich prawnuków! Małe to nieboraki, ale wiem, że bawią się w te ichnie telefony i komputery i gry i zabawy. Proszę Cię więc, jak jedna postarzała dusza do drugiej... Podaruj mi grę dla moich latorośli!

Babcia Jadzia, wciąż zgarbiona przed Smokiem, wyciąga coś z torebki na ramieniu.

- Ale jeśli nie chcesz po dobroci, mój drogi smoku... Zabiorę ją siłą!

W prawej ręce Babcia trzyma pokaźny i soczysty filet z łososia. W lewej ma wędkę, z przyczepionym na końcu piórkiem.

- Słyszałam, że kiedyś byłeś kotem...
Post edited August 19, 2022 by user deleted
- Mrrrrr... może chcesz się przelecieć po okolicy...? zaproponował smok
- Może sam się przelecisz a ja popatrzę. odrzekła adeptka białej magii
- to może obejrzymy jakiś thriller, 'Jaś i Małgosia?
- może 'Beawolfa...?
- 'Na Jagody może... a naprawdę lubisz dzieci?
- a Ty naprawdę jesteś smokiem?
- chyba nasze role nie są najprostsze.
- chyba nie. Oparła wędkę o ścianę tak, że piórko zaczęło kręcić się w lewo.
- Joadziu napiłabyś się... czegoś?
- herbaty Semoniu, herbaty nie czegoś, ciastko chcesz?... i mów do mnie jeszcze co robisz, jak żyjesz, wygonili Cię do jaskini?
- wiesz jak to jest z ludźmi, widły ostre, zardzewiałe, pochodnie robią ze smoły, a tu przed tą góra jest pięknie... widać stąd pole kukurydzy... z ich znamion zaplatam warkocze... zamyślił się smok... dobre ciastko... piekłaś?
- mhmm... Jaga odłożyła od ust buteleczkę z napisem "wypij mnie i zaczyna się zmniejszać a smok zaczyna rosnąć tak, że musi wyjsc z jaskini.
- Och... a cóż to za magia?! - zaskoczył się smok
- To z Bykogrodu... odpowiedziała Jadzia ...Ładnie tam było... odwiedzę jeszcze to miejsce... Słuchaj smoku, teraz musisz mnie zjeść!
- nie mogę Cię jeść przy wszystkich!
- mów co chcesz!... i po języku wspięła się do środka
- ale przecież...
- dziękuje i nie obawiaj się... nie idę do brzucha, jestem we krwi,... idę do Twojego serca... muszę tam coś naprawić...
- tylko niczego nie... Jaga drgnęła nerwem a smok spojrzał w niebo i dokończył.... tylko niczego nie przestawaj...
- Wstawaj! Chodź! jest miasto do spalenia...
- Że co będziemy palić...?
- Musimy to zrobić , zarządcy są źli, każą ludziom pracować nic nie płacą, karają za branie wolnego czasu i manipulują ich myślami, trzeba to wszystko zniszczyć! spalić Smoniu! przykro mi... moje prawnusie zasługują na lepszy świat!...
- Jezu! nie mam nad sobą kontroli! krzyknął smok... mu...muszę to polis spalić! zniszczyć!... i oczy zapłonęły mu ogniem...
Jaga wyszła naga z ust smoka - smocza krew jest teraz we mnie i na mnie. Mówiąc to urosła do swoich rozmiarów, wyglądała na wczesne dwudziestolecie, rozwiała swoje białe włosy, i chociażby starała się wyglądać źle to by jej zupełnie to teraz nie wyszło...
- Lecimy Smoniu! Trzeba uwędzić tego łososia! Głośno chichocząc wskoczyła smokowi na szyję... i poderwała go wysoko do lotu...
Słońce błysnęło jasnowłosej w oczy gdy wzniosła się nad chmury, poczuła wiatr, skupiła się na celu, miasto było przeklęte... władcy źli...
- Dracaris! krzykneła ze smoka. LonGradon nie sprzeciwiał się swojej krwi... wydał z siebie wrzask podobny do lawiny połączonej z hamującym pociągiem, i zaczął palić absolutnie wszystko w niepojętej temperaturze gdziekolwiek skierowała jego głowę...
- O! tam jeszcze też Dracaris! dodała... a płomienie objęły wieżę władców i po chwili wszystko... nagle... ucichło...
Teraz... zrobiło jej się smutno... Spalone manekiny leżały porozrzucane wśród ruin... śmiertelna cisza...
- Ale, ale! Ale!!! Nie chcę tego! Dlaczego pozwoliłeś mi to zrobić!! Okładała rękami smoka po grzbiecie a ten patrzył na nią w zamyśleniu...
- I jak? Podobało się? spytał smok
- Nie! nie!...nie!? Co to jest? To gra?
- Tak to gra.
- Zdejmij mi to z głowy proszę, to dla młodych zabawki... Ja lubię się już godnie bawić tylko...
- wcale że nie :P wystawił język smok
- wcale że tak :P wystawiła język Jaga, widzisz tamto piórko? To ja napisałam te historię...
musiałam zobaczyć jak to jest spalić te polis jednocześnie tego nie robiąc. Spójrz jeszcze głębiej w oczy proszę...
Piórko wykonało ostatni zadany krąg i... czas zawrócił do momentu w którym stali w przedsionku jaskini patrząc sobie w oczy...
- Napijesz się czegoś Jadzia? zapytał uprzejmie smok
- Si, coś mocnego proszę. Może coś wybierz. odpowiedziała uprzejmie
- A masz jakieś gry Gradziu?
- Ano. Może coś wybierz proszę.

Gratuluję! Ja nie wiem jak Wy to robicie ; )
Post edited August 25, 2022 by user deleted
Po kilku lalach Xelllos powrócił do leża Zielonego Smoka LonGradona, Słyszał on że smok stał się silniejszy od ich ostatniego spotkania, ah kiedy ono było ? Xelos nie mógł sobie przypomnieć, wspomnienia były bowiem bardzo wyblakłe, jakby wydarzyły w innym życiu Xellosa, ale Nekromanta wciąż pamiętał kim jest. W pieczarze panowała aura półmroku, więc oczy nekromanty przyjęły nieco wężowy wygląd i błyskały zielenią
- No no nieźle się urządziłeś Zielony Smoku pytanie tylko czy nie osłabłeś - mruknął Xellos, ostrożnie obserwując otoczenie
smokolisza zbroja nekromanty, czyniła go nie widocznym, dla wścibskich oczu, zaś rodzinny Kieł Jaguara połyskiwał mgliście. Xelols spojrzał na kolkecje zebranch przez strażnika artefaktów i dwa przykuły jego uwagę amulet Boga Setha wybitnie o potężnej aurze (Tomb Raider: The Last Revelation + Chronicles ). i dziwna czaszka która wydawała się żywa ( Planescape: Torment: Enhanced Edition )
- Xellos! Dobrze że jesteś! Masz kostkę? zapytał LonGradon
- Nic nie mówiłeś, że się jeszcze przyda! odpowiedział nekromanta
- No tak, te wieloświaty przenikają się gdy trzeba, bo widzisz, wszystko jest, nawet jaskinie posprzątałem po niedawnej imprezie tak, że żadnego gruzu na ziemi nie ma. Strasznie boli w stopę jak się nastąpi na te ostre kamienie...
Rzecz w tym, że jedna kostka jest w piekle a druga w niebie... po te drugą kostkę i grę, będziesz musiał udać się na wyprawę z Wolfgangiem, on się zna na gwiazdach. od razu rozpozna która to kostka i ma chyba z niebem jakieś tajemnicze układy....
My natomiast pójdziemy po amulet który chciałeś, musimy wrócić do tej kopalni, tam jest skrót który prowadzi pod Saharę...
- Kopalnie!? Przecież to było istne piekło! zdziwił się Xellos, Demony, główny diabeł, hala z beczką smoły...
- Tak, istne piekło, tak mówili Ci którzy pracowali w tych kopalniach złota, jedyną nadzieją były kozy które żyły tak długo po ciemku, że aż im siadło na oczy...
- Kozy?
- Tak, bardzo wytrzymałe zwierzęta, jedzą wszystko i dają mleko, w kopalniach kozy czczono bardziej od ludzi, koza to było przeżycie, ciepło, jedzenie, ofiara, ozdoby, bez kóz by nie poszło wydobycie. Myślisz, że skąd Egipt miał tyle złota, z nieba?...
- A co ludzie nie mogli wychodzić ?
- Nie. Żeby się schować, kopali własne tunele i miasta, które przez wiele tysiącleci utworzyły ogromną sieć przejść i korytarzy, do pracy wysyłano tych mniejszych, a na strażników stawiali tych większych i stylizowano ich na straszydła...
- Co Ty opowiadasz!? Widziałem demony! Grałem z jednym w kości!.... reszta... reszta dalej tam na mnie czeka u wejścia do podziemi...stoją w miejscu i nie wiedza co robić! ludzi straszą!
- To hybrydy Xellosie, egipskie propagandowe hybrydy, genetyka miała wtedy swój dyliżans, a może to był mezalians? Nie są wiele głupsze od ludzi, tylko mają bardzo silne zwierzęce instynkty.. .no i wyglądają tak, że same chowają się pod Ziemią...
- Chcesz powiedzieć, że Lucjusz jest bogiem wojny?
- Trudno powiedzieć, Rzymianie już go nie uznawali, był Janus który odpowiadał za powodzenie wojsk...
Wiesz, gdy Rzymianie dotarli pod piramidę, otwarty był tylko jeden sarkofag... obecnie tylko jeden otwarty został... nikt już się niczego nie dowie... Wiadomo jednak, że został wygnany z naszej planety, a wcześniej pokonany w walce przez Horusa, i ostatecznie przygarnął go Ra któremu podobała się jego siła, i dał mu rodzinę i robotę jak na tym obrazku...
Polegała na pomocy w walce z samym Szatanem Apophisem, jednak Setha kukłę, za poprzednie wydarzenia, Egipcjanie dorocznie identyfikowali z całym złem królestwa, a następnie tłukli, miażdżyli, smarowali błotem i palili, więc u ludzi ta istota nie miała racji bytu... ale do walki o przetrwanie Układu Słonecznego się nadawał... Klaruje się też, że nie był dobry dla ludzi ... to trochę jakby mniejsze zło walczyło z większym złem...Odpowiednia robota dla odpowiednich ... istot...
- Chcesz powiedzieć, że tam w butelce siedzi Apophis i możemy go wygnać z naszej planety za pomocą sztyletu Setha ?
- Ty to chcesz powiedzieć Xellosie, ja tu tylko zbieram wiedze i skarby jak każdy smok...
- Czy Ty masz coś wspólnego ze Słońcem LonGradonie?
- Nie inaczej, uwielbiam się wygrzewać...ale, to Ciebie fascynuje ta istota i jej siła, więc być może masz więcej wspólnego ze Słońcem niż ja...
- Hmmm... a po co nam ta kostka ?
- Tam na niej jest krew demona, poza tym nie mamy czym losować zdarzeń i muszę wszystko sobie przypominać...
- A po co Ci krew demona?
- Do badań Xellosie, nie będę tego jadł, jak się Kali napiła krwi demona to sama stała się demonem...
- Znasz Kali?!
- Myślę że to ona zna mnie - odpowiedział smok, Natura uważnie mnie obserwuje, jednak... dzięki Bogu urodził się Jezus i nawet taki smok jak ja będzie mógł pójść na wieczny odpoczynek i fenomenalne jedzenie... jestem wegetarianinem...dzięki temu jeszcze żyję, kolega smok żarł co popadnie i go taki rycerz wykiwał... mnie nie trzeba ani mięsa, ani dziewic, ani ganiać ludzi... ale zabić dla sportu się nie dam! chodźmy! dosyć już tych historyj... Musimy odesłać zombie do domu, a wcześniej je odzombić, i wygnać z tego świata Lucjusza Apophisa... na 10-12tysiecy lat starczy....spokojnie wciąż tu będę... znajać Ciebie Ty też....
- Dobrze, wszystko jasne chodźmy tego dokonać, bo póki co ludzie w wiosce sceptycznie patrzą na moje "zwierzęta" które trzymam w jaskini... a przecież mieli być ze mnie dumni!
- Lecimy! pierwsze kostka, drugie odczarować hybrydy i trzecie wygnać złego Węża... są i dobre węże, kiedyś chcieli skrzyżować węża ze smokiem ale smocza genetyka nie opiera się na genach tylko na przepływie mocy...
- Ciekawe... dużo opowiadasz...
- Całkiem sporo, ale za to podróż zleciała szybko i jesteśmy na miejscu... lawa podniosła się ostatnio i nie masz swojej skorupy... a jesteś pewien, że chodzi Amulet/Sztylet Setha a nie o Amulet Horusa... ?
1/2
Attachments:
Post edited October 16, 2022 by user deleted
2/2
Stanęli przed otwartą bramą, bezgłowe ciało strażnika wciąż tam leżało, weszli do pierwszej hali gdzie stał pusty tron...
Z tyłu było przejście do komnat... Xellos pamiętając słowa LonGradona o kopalniach zaczął przyglądać się ścianom, i rzeczywiście.. ślady kilofów! czadzące pochodnie! złote zdobienia! to nie żadne piekło zrozumiał Xellos, piekło nie istnieje, istnieje tylko zmuszanie jednych ludzi przez drugich do pracy w krwiożerczych warunkach....ale...
- Patrz! kocioł ze smoła! jak to wyjaśnisz?
- To smutne, w kotle trzymali jednego na pokaz, żeby reszta chciała wydobywać złoto...
- Pie... pierniczysz!? , zdziwił się Xellos
- Ty mi powiedz po co tu te kotły i widły, to nie żadne trójzęby tylko zwyczajne stare widły... jak dobrze poszukamy znajdziemy ślady po krasno... po niskich ludziach którzy robili na przodku... o zobacz, tu czcili kozę, się nie dziwie, tu nic nie rośnie tylko woda kapie... słyszałem, że w innych częściach świata czczą inne zwierzęta...
- smoki też?
- ekhm smoki to nie zwierzęta, a jeśli tak to ludzie też
- Ooo zobacz... Lucek dalej tu leży przy samy łóżku... myślisz, że to ten zły wąż?
- Są różne legendy, ten o którym mówimy jest większy od Ziemi,... ale nośniki można zmieniać prawda?
- Budzimy go?
- Wolałbym zagrać w szachy szczerze mówiąc ale czemu nie, przywróćmy Lucjana, niech się spowiada kim jest...
- Tu jest butelka, jest zawartość!
- No dobrze - powiedział smok - wlej mu to przez nos... tylko po mału...
Xellos wlał zawartość z powrotem do głowy Lucka...i nic...wodę wchłonęło ale nic się nie dzieje...
- Potrzeba zadzwonić w dzwon... weźmy ten pusty kocioł... tutaj...odsuńmy się teraz... i rzuć kamieniem...
Xellos rzuca kostką na udane rzucenie kamieniem...
Roll(1d20):
9
Total:9
...ale kamień trafia Lucka prosto w czoło...
- Jeszcze raz, trzeba w kocioł trafić...
Roll(1d20):
18
Total:18
Dzynnnn!, rozeszło się po hali.
- Udało się!...wstaje?
- Drgnął! rusza się, wstaje....
Lucek wstaje, łapie się za głowę, ściągnął na chwilę czapkę z rogami by pomasować trafione miejsce...
- Ty patrz, kozie rogi na czapce! - zdziwił się nekromanta
- Mówiłem Ci, że to przebranie, to zwyczajny zarządca kopalni...
(...)
- Ej wy tam! co to ma być! chcecie tu i teraz zginąć? ...i czemu obydwoje macie dusze? co... co zrobiliście moim demonom!? co tu się kurna dzieje do zbója! myślicie, że jestem bezbronny? no to patrzcie...
Lucjan zamknął oczy, zrobił tajemnicze gesty dłońmi i palcami ... -To raz! - mówi, i dalej zaczyna się dziwnie kołysać w różne strony...
- O kwiaty! odczarował demony... za jakieś 10minut tu będą! Grad, masz jakiś plan?
- To jest plan... wiejemy... i rozpoczęli bieg w kierunku otwartej dużej bramy... nekromanta biegł na ludzkich nogach a smok na smoczych dudniąc przy każdym stąpnięciu dum dum dum...
- Xellos tam! stań na tym X, wyciągnij swój sztylet ostrzem przed siebie, stań się niewidzialny w swojej zbroi i stój jak mur! Smok wzniosł się pod sufit hali... a Lucjusz wparował do środka otoczony dziwnym dymem, jakby się asfalt za mocno nagrzał...
- Co jest? Kwiczycie już? Widzę Cię! Co Ty trzymasz w ręce w ogóle, myślisz że takim kawałkiem blaszki mi coś zrobisz? Strzeże mnie sam Apophis a Ty jesteś marną padliną! ciemna gęsta aura zaczynała się powiększać... a substancja kształtem zaczynała przypominać złego węża...
Smok zmówił coś po cichu i runął w dół zza pleców Lucjusza... obalił go na posadzkę, a już był smoka rozmiarów... złapał w żelazny uścisk łapami i ostrymi zębami, odpalił ogień, wzmógł się z całej siły wewnętrznie i pcha diabła na sztylet trzymany przez Xellosa...
Xellos widząc to spojrzał na swój sztylet i z niedowierzaniem powiedział - Naprawdę!?
Dwa kroki przed, Lucek widząc co się dzieje, spojrzał smokowi w oczy wyświstując z siebie "Jednak jesteś padalcem, a do tego zdradzasz swojego"
- I tu się mylisz Lucjusz, padalce to jaszczurki a Ty jesteś złym wężem, wiem co robiliście mojej rasie, przodek mi mówił, ataki ludzi na dobre smoki to sprawka węży takich jak Ty, było kilka złych smoków, to tak jak z ludźmi, ale smoki i ludzie nie są źli... za to Ty uosabiasz zło, wyzysk i cierpienie... Atak specjalny.
Smok rzuca kostką daleko, Lucjusz patrzy co wypadnie a w tym czasie smok używając wszystkiego co w sobie miał, mówi do Lucjusza:
- Jaga mówiła, że źle sypiasz.
- Skąd... skąd wiesz!? Ty gno... aa! i w tym momencie Xellos wbił sztylet prosto w tyłek Lucka.
- Arghhh!.... Krzyknął diabeł w swojej formie... to jest... to jest... Nieeeeeee! to niemożliwe!!!! i osunął się na podłogę...
W tym momencie do hali wparowały demony...
- No nie! Nie! Nie zgadzam się!! To jest co pięć, dziesięć lat to samo! Albo robią nam wodę z mózgu albo mordują zarządce! Chłopaki chodźmy, nie ma czego już tu pilnować ani komu służyć. Wracamy do domu!, zarządził najstarszy stopniem demon i poszli w dół tuneli.

- No! to poszło jakoś... przytaknęli sobie... ale... co do...
Z martwego ciała zaczął wydobywać się czarny dym, i formować w złego węża!

- No! Teraz to Was wszystkich pozabijam! - odpowiedział Apophis - wchłonę Was! a później całą Planetę! dziękuję za uwolnienie z ciała tego buca, wszystko sobie przypisywał, a teraz zobaczycie co to jest chaos i mrok...

- Jasny fix! - krzyknął smok, Tego nie był w planie, wsiadaj!
- Xellos wskoczył między skrzydła smoka i z prędkością jaskółki zaczęli lot tunelami w stronę wyjścia...
- Zły Wąż nie odstępował dalej niż na minute za nimi, a do tego cały czas rósł...

Gdy byli już blisko LonGradon wytężył głos i krzyknął "Wolfganguu!... Woooolf jesteś tam!? Goni nas prawdziwe złooo!... musisz nam pomóc! "Wolfgangu! musisz coś wymyślić! Cały Świat jest w niebezpieczeństwiee!, nie mamy drugiej kostkiii!! Wołaj wszystkich! Musimy ocalić naszą planętę przed Apophisem... Wooolfgaang!

Astrolog palił sobie spokojnie fajkę na progu pracowni gdy nagle to wszystko uslyszał i zobaczył lecącego w swoim kierunku z ogromną prędkością znajomego sobie smoka z Xellosem na plecach....
C.D.N
Post edited October 16, 2022 by user deleted
...spojrzał jeszcze raz z uwagą do cybucha, zupełnie zignorował wcześniejszy widok, wstał i zaczął patrzeć w niebo...
Xellos chciał przeżyć, smok również, wielka burzowa chmura która wzbierała się za nimi miała swoje plany...

Podróżnicy spojrzeli w miejsce w które patrzył astrolog, był dzień, oprócz błękitnego nieba i jasnego światła nic nie było widać... Czemu jest taki spokojny? Nie wiem, musi coś wiedzieć.
Astrolog ustawił swój skórzany teleskop na drewnianym statywie, i pomachał wołająco do nadlatujących i nieco zatrwożonych rosnącą za nimi chmurą podróżników.
- Spójrzcie tylko!... To wasza kostka! Ta gwiazda od paru tysięcy lat wskazuje drogę... co widzicie?
- To jeden!... zauważył Xellos... - tak ...to jeden... wzruszył się LonGradon.
- No to czego się boicie? zapytał Wolfgang, to jest krytyczne spalenie akcji dla wszystkich kreatur napadających Ziemię, to jest To Przymierze. "Nie wolno Ci się bać, wszystko ma swój czas, Ty jesteś początkiem do każdego celu."
- Hej! znam tę piosenkę! - zaskoczył Xellos
- Też to znam. - dodał smok.

- Nie wierzę w strach! ... wykrzyczał Wolfgang
- Hahahaaa! roześmiał się LonGradon... Nie wierzę w żadne strachy na lachy!! - zadudnił smok
- Ta chmura.. to żywa obawa... zrozumiał Xellos, Nie wierzę w żadne głupie chmury strachu! Głupia chmuro strachu! To jest moje życie, moja planeta! ...
...niebo przejaśniło się a chmura rozpierzchła się...

- To jest Twoja gra Xellosie. proszę. - dorzucił smok.
- Wolfgangu a co Ty właściwie palisz w tej fajce? - zapytał astrologa nekromanta
- Mam taką swoją mieszankę, macie tu trochę, może się uspokoicie.
Post edited October 16, 2022 by user deleted
Środek nocy. Ciemno i cicho jak makiem zasiał.
Nagle obudziło smoka delikatne, choć natarczywe, grzebanie chudych palców pod kolejną łuską. Szybko wystrzelił łapą w kierunku intruza, ale złapał tylko kurz. Zerwał się na cztery łapy i ryknął:

- Kto ośmiela się zakłócać mój sen!!!

Pod ścianą w czarnym płaszczu stoi drobna postać i bawi się wisiorem z głową wilka. Wisiorem, który jeszcze przed chwilą znajdował się między łuskami smoka!

- Czerwony Kapturek, do usług. - odpowiedziała postać.
- Nie pomylił Ci się kolor wdzianka? - zapytał smok.
- Aaa... Bo ja na robotę ubieram się incognito, karrramba!
- Czego tu?! - warknął smok.
- Jestem kolekcjonerem. Interesuje mnie legendarna gra, która - jak ptaszki ćwierkają - jest w Twoim posiadaniu. A to, jeśli się nie mylę, klucz do niej - rzekł Kapturek wskazując na zabrany przed chwilą smokowi wisior.
- Hmm, gry Cię interesują, taaa...?

Smok spojrzał przenikliwie na Czerwonego Kapturka incognito w czarnym płaszczu.
- Warcaby Jagi, talia kart Białego Królika i bierki świętej pamięci Wilka - to wszystko Twoja robota?!
W odpowiedzi Kapturek złożył dworski ukłon.
- A teraz, łuskowaty, wyskakuj z gry, karrramba!!!
Post edited October 16, 2022 by topolla
O jesteś! - wyszedł z tunelu obok w ludzkiej postaci smok
Co jest kuty na... - to zwierze na środku czym jest ? - zdziwił się X-54

To taki... automaton... do pilnowania jaskini, w większości guma i silikon ale potrafi sztuczki... na czujnik ruchu uruchamia się - "Kto ośmiela się zakłócać mój sen!!!" zobacz jeszcze raz... i smok przeszedł przez wskazane miejsce w jaskini... -"Kto ośmiela się zakłócać mój sen!!!" - hahah!.. można tak cały dzień... później uruchamia się czatbot i automaton będzie starał się zdezorientować dziwnymi pytaniami... Wszystko po to abyś zapomniał po co przyszedłeś i Twoje skupienie zasili wtedy te maszynę!... wskazał na mikser do ciasta LonGradon...
- To mikser do ciasta, Karramba! - zauważył Don Pedro de Pomidorre
- Aha! to urządzenie symuluje wygląd innych urządzeń bazując na energii Twojego skupienia! - pomyśl proszę... `medalion wilka`... i urządzenie zmieniło się w medalion. W tym samym momencie byłyDeszczowiec zorientował się, że to to po co przyszedł a właściwie klucz do tego...
- Czekaj Smoku dam Ci soku... wyszeptał....a Ty co sobie wyobrażasz jak na to patrzysz?...
- A wiesz, to potrafi wyświetlać gry, całą masę gier! - zachwycił się smok, - inne światy nie mają takich gier, wyobrażasz sobie!...
- To ciekawe, opowiedz dalej...
- Na przykład ta gra... smok coś przestawił i w miejscu gdzie wcześniej wyświetlał się mikser pojawiła się gotowa do eksploracji gra...
- To fascynujące... odpal, popatrzę chętnie... wiedząc co mówi odparł byłyDeszczowiec...
- Tak a zobacz... a teraz tu robisz tak... tu tak i gra robi tak...hahah! - cieszył się zadowolony z siebie LonGradon
- Rzeczywiście... przytaknął Don Pedro... w tym samym czasie korzystając z zapatrzenia się we własne umiejętności smoka w grze, podszedł spokojnie do półki przy ścianie, ściągnął sobie wybraną grę i szepnął do siebie... już wiem czemu Geralt nie polował na smoki... są znacznie zgrabniejsze metody...
- O! a w tej grze można nawet kostką rzucać zobacz.,.. rzuciłem 9! ....spróbuj!
- Czerwony Kapturek Incognito nacisnął coś na prostokątnym panelu i gra pokazała 12...
- Widzisz! masz dar do gier!
- Święta racja - dodał X-54 - obiecałem sobie też, że nie będę się nudził Wam pomagając, więc idę pograć!
- O! a w co będziesz grał?
- A w Wiedźmina!, trzymaj się! Karramba! - i skierował powoli kroki w kierunku wyjścia...
- Dobra gra! - kiedyś uda mi się przejść w końcu ... Dono! a w tej armii Deszczowców to Ty tak namieszałeś?
- Karramba! Mówiłem, że będę Nam pomagał... i zniknął.
- Hah! wzruszył się smok - i zaczął cicho nucić starą patriotyczną pieśń... by za chwilę dać pochłonąć się światu z gry...
Post edited October 25, 2022 by user deleted
Do jaskini zaczęło się coś dobijać... łup! łup!!... Boom! Pow! ...
- Już idę! - odpowiedział smok
Łubudu!! Bang!! Trach! ....
- Spokojnie! Już idę!!...
Łup! Dum! Trzask! I nagle koszmarny skowyt połączony z warczeniem....khiiiisssshhhhkkkrrrrffffggggwwwrrrdddddfttttt!!!!!
- Proszę się nie wyżywać na drzwiach, nie puszczą, poza tym już otwieram! Klik! Klok! Gogng! Zgrzyt...i...oczom smoka ukazał się Carrion https://www.gog.com/pl/game/carrion ...

Dokończ historię, przynajmniej dziesięć zdań, a gra będzie Twoja.

LonGradon spojrzał na stwora i...
... aż zatrząsł się z oburzenia.
- Kto ci to uczynił?! – rzucił w kierunku rozpełzającej się we wszystkie strony jaskini czerwono-brunatnej, cuchnącej zgniłym mięsem, drgającej masy.
- Hssspffffwiiiissssssz… - ni to westchnął, ni to sapnął stwór.
Przez jego masywne cielsko przebieg spazmatyczny dreszcz, wprawiając oślizgłe zwały splecionych mięśni w coś na kształt fali, rozchodzącej się od środka aż po najdalsze krańce rozległej istoty, rozchylając na boki fałdy mięcha na całej bulgoczącej bąblami osocza powierzchni. Spod nadgniłej tkanki wychynęły przeróżne, w mniejszym lub większym stopniu nadtrawione przez soki żołądkowe przedmioty. Wprawne oko LonGradona pośród wojskowych butów, kabur, sprzączek, pary pistoletów, policyjnych pałek, drogowego znaku zakazu wjazdu, puszek piwa i setki innych drobiazgów natychmiast wyłowiło laboratoryjne retorty, zestawy strzykawek, termometr, mnóstwo elektrod wraz z końcówkami przewodów.
- Aaa… Jesteś z laboratorium wojskowego – triumfalnie oświadczył Smok. – Teraz jeszcze tylko ustalimy, z której jednostki.
Drugie oko z wielką wprawą wypatrzyło nieśmiertelnik stwora, by z łatwością odczytać numer tajnej jednostki wojskowej i drobniejszym grawerunkiem wyryty napis, aby w przypadku spotkania obiektu natychmiast zadzwonić pod całodobowy numer linii alarmowej.
- Tuś mi bratku – mruknął półpaszczą LonGradon, jednocześnie przyzywając ręką Usłużny Telefon, bowiem nie mógł przez wszędzie rozklapłe, mięsiste sploty cielska Carriona nawet krokiem postąpić we własnej jaskini.
Usłużny Telefon sam wybrał właściwy numer i podleciawszy bliżej ustawił się wygodnie tuż koło smoczej paszczy.
- Hallo! Mam u siebie Waszego stwora, Carrion, CA2077-5FCPT-JV1984 – jego słowa przerwał mechaniczny głos. – Połączyłeś się z Linią Alarmową jednostki specjalnej. Przebieg rozmowy zachowaj w tajemnicy. Uwaga! Nie zastałeś nikogo w jednostce. Wszystkie oddziały oraz obsługa przebywają na feriach zimowych. Proszę nagrać po sygnale wiadomość.
- Ach, ci ludzie! – westchnął ciężko LonGradon, wypuszczając nozdrzami kółko dymu. – Jak tylko wakacje, ferie, Sylwester, wesele czy insza inszość, to od razu wyrzucają z domu psy, koty, krokodyle, nawet Carriona. Bezduszne istoty.
Wtem rozległo się przeciągłe, przytłumione ppprrrrrrrwwwwyyyyyyyyshhh i fala nieznośnego smrodu zalała smoczą jaskinię, psując bezpowrotnie i tak ciężką atmosferę.
- Co ja teraz z Tobą zrobię – zafrasował się Zielony Smok. – Wiem! Natychmiast dam ogłoszenie na DragonBooka, że w dobre ręce oddam Carriona.
Jako rzekł, tak uczynił. Już po kwadransie rozległo się delikatne pukanie do drzwi, a LonGradon w głowie poczuł telepatyczną falę, układająca się w łagodne dźwięki:
- Dzień dobry, Pani Smoku, ja z ogłoszenia w sprawie Carriona.
- Pani Smok? Jedną chwilę proszę... Carrion Ty wypełniałeś ogłoszenie, a więc Ci żarty w głowie tak? a wiesz, że na Księżyc lecisz?
- Khszzzęęszdżghhhhhhtrrrtrrr!
- Tak! właśnie tam!

- Halo? A nie to w głowie. Już jesteśmy, tak, proszę rejestrować, zgodził się.
- Czy chcielibyście usłyszeć o naszej organizacji KillingMoon?
- O tak, bardzo. - Khaaat! Opppowiedżżżhhhh!
- Działamy od 1902r opiekujemy się i transportujemy niechciane potwory z Ziemi, neutralne i dobre, te złe po drodze są wyrzucane w przestrzeni. Jest u nas "Źródło nostalgii", to kryształ który budzi uczucia tak piękne, że nic i nikt już nie chce niszczyć. Są u nas istoty którym tu lepiej jak Księżycowe Elfy czy kilku dobrych Magów specjalizujących się w walce z cieniami. Wszyscy żyjemy w zgodzie.
- O! To bardzo... nieoficjalne i brzmi dobrze - ucieszył się na los nowo poznanego przyjaciela smok - A wie Pani może czemu ludzie wrócili z Księżyca smutni?
- Przecież właśnie wszystko zostało powiedziane, a do tego chcieli... zostać... ale nie mogli nic mówić. Ziemia jest dla ludzi a tutaj... jest ciekawie.
- Dziękuję, a czy mogę poznać imię? - zapytał smok
- Mam na imię Adam - odpowiedział basowo Głos - ale mamy fabrycznie filtry dźwięku żeby brzmiało dowolnie.
- Drzekuuujehhhhkrrrrtkkkk! - ułożył w uśmiech swoje kończyny Carrion co jednak wyglądało dość strasznie.
- Tak przyjacielu, będziesz bronił Ksieżyca przed niedobrymi ludźmi, chociaż w większości ludzie są dobrzy...
- Cieszę się na takie doświadczenia! - odpowiedział Głos na głośnomówiącym telesmoku - Za kwadrans będzie statek. Wszystkiego dobrego!
- Dobrego! Dobghhhgo!

- Udało się, będziesz tam szczęśliwy.
- Pchchhhrzycthuulllasssss!
- Ooooo... wzruszył się smok i przytulił Carriona

Kiedy się odkleili, zieleń w kilku miejscach jakby zmyła się a pobłyskiwać zaczął pomarańczowy wyraźnie metaliczny kolor...

- Miedźźźhhhkkkrtttt!
- Tak... to miedź, naukowiec jesteś co? - uśmiechnął się LonGradon
Nagle bezkształtna masa mieśni wciągnęła się do środka i Carrion przybrał formę człowieka.
- Karol... to moje imię, dzięki, że mnie uspokoiłeś miedziany smoku. Na pewno nie lecisz na KillingMoon?
- O! Widzę, że znasz ciekawe sztuczki... odpowiedział zainspirowany smok - Kiedyś polecę... Podobno ładnie tam...
Post edited February 12, 2023 by user deleted
- Booo-ooo!? Halo!? Jest tu kto?
Złowroga cisza zapanowała w całej jaskini... Nawet echo nie odpowiedziało...
- Smoku!?
Nic...pusto... jakby ktoś za coś ważnego umarł, za cudze grzechy by inni zrozumieli co uczynili...
- Ej! To moje myśli? skoro to czytam słowo po słowie i słyszę to co czytam w głowie to chyba moje .. a zresztą... co za różnica...
Przeistoczyć się, powrócić z piekieł by trwać - pomyślał duch... -Teraz będzie łatwiej, bez zbędnych wydarzeń i osób... Jestem wolny, latam sobie po drogach, zajrzę wszędzie bo mogę... O co to?
Unreal Tournament ostatnia kopia! - Jest dołączony list od Smoka! "Posłuchaj mnie teraz uważnie Dobry Duchu, przyszedłeś z przeszłości bo Cię planowałem jak syna, możesz sobie wziąć Turniej i grać, nie wolno Ci ufać KillingMoon.... a teraz działaj, Twoja moc będzie budziła się w Tobie gdy zechcesz, gdy minie jeden Księżyc włóż do Jaskini 5 gier, gdy miną trzy Księżyce zorganizuj turniej. Zapalam Ci Gwiazdę tylko Ty ją będziesz widział a Twoje imię to Casper^ I nie strasz ludzi.. za bardzo. Powodzenia! LonGradon ps. Zostawiam Ci mòj zamek."

Ale odlot! Moja własna Jaskinia po Smoku! - zaszeptał duch
Post edited July 15, 2023 by Seb3.7
avatar
Casper^: Ale odlot! Moja własna Jaskinia po Smoku! - zaszeptał duch
"Będziesz na powrót mną, tylko zrób tak ...... I jeszcze tak.... I zawsze pamiętaj, że.... Dobrze." X LonGradon

Będziesz na powrót mną? To jakiś szyfr? - zdziwił się duszek buszek
O! Ale wielka dziura w ziemi! ...i co tu jest napisane.... SKARBIEC... Jasne! Hihi... Widać, że przestrzeń jest teraz cenna...

O! przy wejściu coś nabazgrane jakby obślizgłą macką i ugryzione w ścianie. Co tu się wydarzyło!? - zapytał się wewnętrznie

Casper podszedł bliżej ściany i czyta: "LonGradon to dupa" ... Cóż za niesprawiedliwe tłumaczenie! Zmazał obelgę i szepnął sobie: Przecież od razu wiadomo, że tłumaczy się "LonGradon is back" ! Hahah! - zaśmiał się duch zapisując właściwe słowa... Nigdy nie zrozumiem zazdrości, przecież można samemu się postarać,

Legenda głosi, że... Pozbieram tu 100 sprawdzonych Gier...

1.

Przyjdź, opowieść będzie o Tobie ^ a zasady pozostają te same: przedstaw się proszę, wybierz grę a kod prześlę na pw.
Co tydzień nowa gra : )
Post edited November 14, 2023 by Seb3.7
Jam Dalebor, herbu Boner (https://pl.wikipedia.org/wiki/Boner). Nie dla skarbów tu przybyłem, lecz by chwały szlachetnymi czynami znakowi rodowemu przydać.
Lecz dość o tym, bowiem widzę że zacniejszy tu ode mnie Pan, Casperem zwany, z dalekiego United Kingdom-u ziemiami tymi włada, czasu swego ani grosza przy tym nie szczędząc.
Legendę o tym niniejszym potwierdzając ruszam dalej, kontemplując to, com zobaczył.

===========

Dzięki za zaangażowanie na forum Casper, gry potwierdzam faktycznie wspaniałe ale pozostawię je dla innych.
- Dalebor! Cześć Ci rycerzu! Jamci Casper Duch Smoka! a przynajmniej tak tu pisze autor tego postu...
Herb masz twardy, gier nie trzeba Ci żadnych? Następny podróżnik będzie mógł dwie wybrać. Tylko... jeśli szukasz smoka to on... too... straszna historia o zgubnym wpływie człowieka na Księżyc... on poleciał za tym naukowcem co go chciał wchłonąć, zapisał że Księżyc został przejęty i buntuje się przeciwko Ziemi i musi wprowadzić równowagę, i że nabrali nawet Jagę!
- jak to? Te starą ruchliwą wiedźmę?
- nie nie, taka młoda ładna miła skromna czarodziejka ale nazywa się Jaga, cofnęła wszystko do początku mojego czasu swoim czarem
- Będziemy polować na wiedźmę?
- Lepiej nie, wolałbym z nią nie wygrać, mogłoby się jej to nie spodobać a wtedy popiół i dym
- To jaka jest nasza misja duchu smoka?
- Nasza misja jest trudna szlachetny rycerzu, nasza misja sięga tradycją do początków tych ziem... Musimy spodziewać się najgorszego i być gotowi na walkę, musimy wywlec smoka z karczmy!
- Smoka z karczmy?
- Tak! O stąd widać, siedzi tam jako człowiek całkowicie skasowany, zupełnie bez wstydu, a miał historie opowiadać, ogniem ziać co godzinę, i ganiać co niedobre...
Już chyba tydzień tam siedzi, wypił wszystko co mieli i zaczął pędzić bimber i krzaki hodować, twierdzi, że albo ból utopi albo usmaży...
- Trudna sprawa, dobrze, że wiemy co robić. - powiedział spokojnie Dalebor
- Jak to... wiemy co robić? zadziwił się Casper
- Chodźmy! - dodał członek rodziny herbu Boner... To będzie proste ..